Zagrożenie dla Wrocławia? Jak jest rola aktywistów miejskich w kształtowaniu polityki komunikacyjnej naszego miasta? O co im chodzi?

Na  profilu Prezydenta Wrocławia1, 19 czerwca br.  ukazał się  komunikat  o spotkaniu prezydenta   z aktywistami miejskimi. Padły tam m.in. te słowa:

Zgodnie ze obietnicą weszliśmy w cykliczne spotkania ze społecznikami z Akcji Miasto i Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia. Analizowaliśmy propozycje aktywistów, dotyczące mobilności, rozwiązania pozwalające na skrócenie czasu przejazdów tramwajów, zwiększenie częstotliwości przejazdów, czy tworzenie nowych buspasów. Przed nami dalsze analizy, wnioski i decyzje. Bardzo dziękuję za Waszą pracę, bo Wrocław to wspólna sprawa

Jak jest?

W ostatnich  kilku numerach „Dylematów” staraliśmy  się przedstawić problemy drogowe i komunikacyjne Wrocławia, czym dysponujemy, a także wyzwania dla władz na tle wyraźnej stagnacji, od roku 2012, w rozwoju i rozbudowie układu komunikacyjnego miasta. Wskazaliśmy  jednocześnie ponad przeciętny rozwój bazy biurowej, wielkopowierzchniowych sklepów i budownictwa mieszkaniowego w każdym dowolnym miejscu. Wyrażaliśmy  troskę, czy aby struktury administracyjne miasta Wrocławia nad tym panują. Korzystaliśmy przy tym z dostępnych materiałów statystycznych oraz opracowania pt. Wrocławska  Diagnoza  Społeczna 20172.

Urząd Miejski Wrocławia w swoich agendach zatrudnia ponad setkę inżynierów i specjalistów z dziedziny urbanistyki, architektury, drogownictwa, komunikacji  i zarządzania ruchem,  z codziennym raportowaniem o strumieniach ruchu, zdarzeniach, wypadkach, ect.  Czym się oni zajmują, czy tylko administrowaniem majątkiem gminy, w tym zapowiedzianym rozbieraniem estakad, czy może są kreatywni i z pomysłami?  Czy tylko mają przetwarzać pomysły aktywistów i lobbystów,  aby z grubsza odpowiadały działaniom normatywnym, wynikającym  z  Prawa Budowlanego oraz  Rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie? Czy   można zaoszczędzić przynajmniej na tych etatach, a zdać się w całości na lobbystów? Takie modele w świecie funkcjonują.

Trochę liczb

Wrócimy na chwilę do liczb, obrazujących potrzeby komunikacyjne. Od poniedziałku do piątku w przedziale czasu 7.30 do 9.30 do pracy we Wrocławiu udaje się około 280 tysięcy osób,  w celach  nauki 114 tys. studentów, 23 tys. uczniów szkół ponadgimnazjalnych i 10 tys. policealnych. Łącznie to  427 tys. osób. Szacuje się, że Wrocławianie odbywają 1,2 mln podróży dziennie. Jeden aktywny mieszkaniec odbywa średnio 2 podróże na dobę. W  kraju średnia to  1,8 podróży na dobę, a w UE średnio  to aż 4 podróże na dobę!

Nasza średnia zamożności w kraju wynosi 70% średniej UE, ale strona zachodnia kraju przekracza tą średnią o kilka punktów, są to: Wrocław, Poznań, Szczecin.W Warszawie ten wskaźnik wynosi 140%. Czy aktywiści obecni u  Prezydenta Wrocławia to wiedzą i czy są świadomi, ze wraz z wzrostem zamożności będziemy więcej podróżować dorównując do średniej UE. Diagnoza Społeczna2 to sygnalizuje. Miasta się zmieniają, nie sposób temu zaprzeczyć. Aglomeracje i ich władze muszą się zmierzyć z trudnościami i zagrożeniami nieobecnymi jeszcze nawet dekadę temu. Jednak na każdy problem jest rozwiązanie – zna je miejski aktywista…

Kim jest aktywista?

Trudno powiedzieć. Z pewnością w większości są to osoby, którym na sercu leży dobro miasta, w którym mieszkają, i które pragną je zmienić na lepsze. To chwalebne, niestety jednak, jak głosi mądre przysłowie, dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Trudno nie przyznać, że w stosunku do miejskiego aktywizmu jest to nad wyraz trafna określenie. Przytoczmy jedną z osobliwych opinii miejskich aktywistów:

Ulice należy maksymalnie zawęzić, z centrów miast wyeliminować wszelkie samochody, włącznie z dostawczymi. Rowerzyści nie muszą przestrzegać przepisów, bo te są nieżyciowe i głupie, ale już kierowcy muszą się bezwzględnie stosować nawet do najbardziej absurdalnych reguł. Wspomniani kierowcy zresztą są mordercami pieszych i rowerzystów, których jedynie jeszcze nie schwytano na zabójstwie”. [http://wgospodarce.pl/opinie/]

Czego chcą?

Zjawisko aktywizmu miejskiego, jak wiele nowinek, przybyło do nas zza granicy. Niestety, także jak większość przejmowanych w kraju rozwiązań, jest ono przejęte w skali 1:1, bez rozwagi i analizy, bez zastanowienia nad tym, iż warunki w Polsce są w wielu miejscach odmienne, niż na Zachodzie czy Wschodzie.  Powiedzmy wprost – najważniejszy problem aktywizmu miejskiego,  to dążenie do zmian dla samych zmian. „Cel jest niczym, ruch jest wszystkim”. Tym samym najbardziej absurdalne pomysły i idee na zmiany w miastach, o jakich słyszeliśmy w ostatnich latach pochodzą właśnie ze skarbnic myśli miejskich aktywistów.

Jednym z tych pomysłów jest na przykład popularny ostatnio ruch na rzecz wyeliminowania zatok  autobusowych w miastach i miasteczkach. Czym je zastąpić? Trudno powiedzieć, ale według aktywistów o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby po prostu zatrzymywanie się autobusów przy przystankach na pasie ruchu. A co z samochodami czekającymi na przejazd? Proste – takie auto po prostu objedzie autobus z lewej strony albo będzie czekać. Genialne, prawda? A bezpieczeństwo pasażerów, płynność ruchu, wypracowane zasady normatywne.

Głównym celem walki miejskich aktywistów są zresztą kierowcy i samochody. O ile zasadne jest wskazanie na rosnące zanieczyszczenie miast spalinami, o tyle pomysły aktywistów ten problem jedynie spotęgują, zamiast go wyeliminować. W Polsce bowiem trudno sobie wyobrazić sytuację, w której mieszkańcy masowo przerzucają się na rowery, rezygnują z aut, nie wspominając o transporcie publicznym, który wciąż w wielu miastach Polski jest fatalnej jakości. Nie mówiąc już o tym, iż pomysły aktywistów na eliminację „blachosmrodów” – tak określa się kierowców na niektórych forach dyskusyjnych – skutecznie zakorkują też transport autobusowy.  

Mimo to wciąż pokutuje w tych środowiskach przekonanie, iż  to „w Skandynawii działa”,  a także w Wiedniu i Kopenhadze, w   Zurichu w Szwajcarii, a więc, wiadomo,  że zadziała i nad Wisłą. Tylko, że nie zadziała. Co jest więc zasadniczym problemem aktywistów? Wszak w teorii ich działalność powinna być tylko i wyłącznie korzystna – władze zyskują głos z zewnątrz, pozwalający na odmienne spojrzenie na problemy miasta. Otóż problemem aktywistów jest niewiedza.

Stan wiedzy

Znacząca większość z nich nie ma realnie zbyt wielkiego pojęcia o transporcie czy urbanistyce. Ze świecą szukać w ich organizacjach i stowarzyszeniach inżynierów transportu czy absolwentów budownictwa. Nie mają oni merytorycznego przygotowania do wprowadzania postulowanych przez nich zmian, jedynym argumentem pozostaje „wiedza i doświadczenie na temat życia w mieście”. To tak jakby mieszkaniec gierkowskiego bloku postulował daleko idące przebudowy architektoniczne czy zmiany w metodzie konstrukcji centralnego ogrzewania. Choć nie ma o tym pojęcia,  mieszka jednak w tym  bloku od 40 lat i to doświadczenie mu wystarczy.

Szczególnie mocno widać to przy rozmowach z aktywistami rowerowymi. Mają oni mnóstwo pomysłów na zmiany dotyczące ruchu drogowego, jednak pytani o doświadczenia z drugiej strony (zza kółka) okazuje się, że większość z nich nie posiada nawet prawa jazdy. Tymczasem to właśnie chłodny, analityczny ogląd sytuacji, możliwość spojrzenia na nią z różnych perspektyw generuje najlepsze rozwiązania, przepisy i prawo. Trudno jednak oczekiwać tego po miejskich aktywistach. Proszę zajrzeć zresztą na pierwsze lepsze forum albo grupę na mediach społecznościowych. Doprawdy,  trudno znaleźć tam chłodną analizę. Królują emocje,  głosy krytyczne są  przemielone, a  ich autorzy obrzuceni inwektywami. Mimo tego jednak nie wszyscy podzielają ten „entuzjazm”.

Cytaty: Dwa głosy krajowe, krytyczne do działań aktywistów:

Abc94.172.246.* 22 czerwca 2019, 12:18,  Aktywiści chcą kontrolować jak i kiedy mieszkańcy się poruszają, dlatego tak nie lubią samochodów. Auto to wolność, jedziesz kiedy chcesz, nie pytasz aktywistów o pozwolenie – ich to boli.

Planista195.136.137.*9 kwietnia 2019, 21:57, Jestem urbanistą i planistą przestrzennym z wykształcenia. W branży pracuję od blisko 12 lat. I z przykrością stwierdzam, że ten artykuł, jakkolwiek nie spodoba się aktywistom to po prostu PRAWDA !

oraz jeden do wrocławskich1.

Jakub Szpec  Panie Prezydencie, akurat Akcja Miasto i TUMW to nie są grupy, na których powinien Pan tracić czas – należy słuchać mieszkańców zamiast grupki ludzi o postulatach opartych na wizji utopijnego miasta oderwanego od rzeczywistego stanu Wrocławia

Co robić?

Konkluzja jest taka, aby specjaliści, najlepiej z poza wrocławskiego środowiska, na zamówienie Urzędu Miejskiego, dokonali oceny, jakie elementy układu komunikacyjnego należy pilnie dokończyć, a jakie zmodernizować w ramach programu 10-15-letniego i taki program poddać debacie publicznej. Stanowisko aktywistów już znamy, ale nie znamy oceny zwykłych mieszkańców Wrocławia.

Ryszard Piasecki
Tomasz Kapłon

1) https://www.facebook.com/sutrykjacek/posts/2469750789912848

2) Wrocławska  Diagnoza  Społeczna 2017 – projekt badawczy sfinansowany z budżetu UM w ramach współpracy naukowej z Uniwersytetem Wrocławski. Raport z badań socjologicznych nad mieszkańcami miasta. Minimum  Rozdziały do przeczytania; 3.Warunki mieszkaniowe i sąsiedztwo, 4.Aktywność zawodowa mieszkańców  i rynek pracy,6. Jakość życia na osiedlach, 7. Komunikacja i system Transportu, 11. Polityki miejskie, 12. Strefa publiczna i zaufanie do instytucji.

Przedstawiona opinia jest indywidualnym stanowiskiem autora.

Subscribe
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
tomwaw - 183
14 lipca 2019 11:06

Oczywiście problem edukacji komunikacyjnej jest u nas na marniutkim poziomie. Co ciekawe edukacja jest to coś co nie budzi kontrowersji, a i tak niewiele się w tym temacie robi. Natomiast uważam, że mimo wszystko rozwiązania z krajów o wysokim standardzie szeroko rozumianej polityki transportowej powinniśmy korzystać możliwie szerokim strumieniem. Jasne, jak we wszystkim powinien być co do tego pewien stopień krytycyzmu i odpowiednio skonstruowana strategia zmian. Trudno wprowadzać niektóre rozwiązania jeżeli nawet nie można ich “zaczepić” w obowiązujących przepisach. W kwestii rozmów z “aktywistami” mówiąc szczerze ja nie widzę nic niewłaściwego. Myślę, że powinno to być traktowane jako jeden z głosów w dyskusji. Tak nawiązując do mieszkańca bloku to myślę, że ważną informacją od niego jest to, że coś jest nie tak z centralnym ogrzewaniem czy też z architekturą jego osiedla jeżeli on zwraca na to uwagę. Oczywiście pomysł na poprawę sytuacji może być lepszy, gorszy lub “o rzesz TY”,… Czytaj więcej »

29 czerwca 2019 10:13

Drodzy Panowie żadnym pocieszeniem dla Was będzie stwierdzenie, że inni też tak mają – a będzie jeszcze gorzej. U podstaw “rozumowania” aktywistów leży stwierdzenie “jak się udaje w Holandii czy Danii to u nas też “musi” się udać. Na pytanie co ze świadomością komunikacyjną użytkowników dróg i ulic najczęściej pada odpowiedź, że to się samo ułoży z czasem. Proszę spojrzeć na zachowania rowerzystów przejeżdżających przez przejścia dla pieszych, jazda slalomem po chodnikach, jazda “pod prąd” wszędzie tam gdzie się da i.t.d. W moich zamierzchłych czasach w szkole podstawowej były lekcje w terenie gdzie Pani uczyła dzieci prawidłowego przechodzenia przez jezdnię. Były wtedy “miasteczka ruchu rowerowego” gdzie milicjanci z drogówki prowadzili szkółki jazdy i zdawało się egzamin na kartę rowerową. Pytanie – dlaczego uczestnicy ruchu na rowerach, deskorolkach, hulajnogach i.t.p. nie są zobligowani do posiadania udokumentowanej wiedzy co do korzystania z dróg i ulic? pozostaje cały czas bez odpowiedzi. Ale może… Czytaj więcej »

2
0
Would love your thoughts, please comment.x